Galactic News

[Witajcie na Nobulusie-71, Ziemianie i inne formy życia! Zapraszam do zapisów na bloga i zakładanie postaci! Dołączyć jako cywil, rebeliant? A może sieciowiec? Od Ciebie zależy życie stacji i ludzkości! Zdecyduj się już teraz!]

czwartek, 2 lipca 2015

[KP] Kate Walker







Imię: Kate
Nazwisko: Walker
Pseudonim: Hope
Płeć: Kobieta
Rasa: Fengarianka
Wiek: 19 lat Ziemskich, prawie 21 lat Zilskich
Zawód: Praca w laboratorium u wujka na Zilsie, na Nobulusie-71 pogrywa na harfie i pianinie, oraz wykonuje akupunkturę.


Wygląd:


Kate wygląda niezwykle dorośle jak na swój wiek. Jej skóra nie ukazuje żył, co może być jedyną wskazówką do wychwycenia okiem jej dziewiętnastu ziemskich lat. Jest wysoką i smukłą dziewczyną, posiada metr osiemdziesiąt wzrostu. Jej blade ciało zdobią tatuaże, prawa ręka jest nimi prawie w całości pokryta, lewe ramię zaś jest ozdobione nimi do połowy. Reszta tatuażu wije się przez ramiona do klatki piersiowej, sunie po brzuchu, kończąc się na lewym biodrze, niczym morska fala. Motywem jej tatuaży jest woda, oraz ryby koi. Posiada charakterystyczne dla mieszkańców Zilsa kruczoczarne włosy, które przeważnie opadają jej ciężką kurtyną na plecy i ramiona, okalając gładką niczym z marmuru twarz. Ostre rysy podkreślają bystre, Ziliańskie oczy w kolorze lodowca, przeważnie skupione na otoczeniu. Włosy przytrzymuje przepaską w morskim kolorze, by chronić oczy od niechcianych w nich kosmyków. Pod drobnymi, pełnymi wargami posiada kolczyk. Ma urodę typową dla Fengarianek czystej krwi. Ubiera się w wygodne, skórzane ubrania pełne ocieplanych, futrzanych wstawek. Stara się utrzymywać garderobę w kolorach turkusu, czerni i bieli. Na plecach nosi spory łuk, na biodrach ma saszetkę z igłami do akupunktury (nazywanych przez nią senbonami), oraz poniżej niej posiada kołczan. W turkusowy, skórzany pasek na jej czarnych spodniach (również ze skóry) ma wsunięty sztylet. Bluzka z lekkiego materiału w kolorze turkusu zakryta jest w większości puchatą kamizelką z białego futra, nosi ją ze względu na to, że należała do jej matki. Na nogach ma wysokie, porządne, czarne buty, których dzienne wiązanie zajęło jej łącznie około trzech lat życia. Na prawej ręce ma rękawicę łuczniczą. Jej skóra jest delikatna, więc potrzebuje ochrony i ciepła. Rękawiczka na prawej dłoni chroni ją od chłodu, przez co chwyt na cięciwie jej łuku jest pewniejszy. Jej ręce są lekko umięśnione, przez lata treningów łucznictwa, czy pracę w laboratorium w dzieciństwie. Smukłe i delikatne na pierwszy rzut oka dłonie są gładkie, ale twarde jak granit. Nie ukrywa czarnych paznokci, typowych dla Fengarian, które przeważnie są zakryte. Nosi duże kolczyki w kształcie kółek, które dostała od siostry swojej zmarłej matki. Z wyglądu sprawia wrażenie silnej, lecz delikatnej jednocześnie.


Charakter:

Samotniczka. Mimo chłodnego spojrzenia, ma bardzo gorące serce. Jest równie tajemnicza, co planeta Zils. Rzadko pozwala sobie na zabawę, chociaż czasem odzywa się w niej mała dziewczynka, której musiała się szybko pozbyć przez swoje ciężkie dzieciństwo. Bywa niezwykle uparta, nie zawsze w dobrym tego słowa znaczeniu. Od urodzenia była przystosowana do dopasowywania się niczym kameleon do otoczenia, co pozwalało jej przetrwać. Lubi przyglądać się ludziom i wyciągać z ich zachowań wnioski. Traktuje nowopoznanych jak książki, które chce przeczytać. Jest niezwykle dobra dla ludzi, co często ją gubi. Stara się zachowywać odpowiednio do jej dosyć mocnej pozycji wśród Fengarian, jej ród jest bardzo ceniony. Dosyć często się uśmiecha, jednak niewiele osób dosięgło zaszczytu ujrzenia jej szczerej radości. Sprawia wrażenie osoby noszącej maski. Pomaga w potrzebie, jednak robi to w granicach rozsądku. Po broń sięga tylko, kiedy ktoś z jej bliskich jest zagrożony. W obronie własnej używa broni jako ostateczności, jako że uważa słowo za potężna broń, którą trzeba potrafić się posługiwać. Należy uważać z zalotami w jej kierunku, potrafi być uwodzicielska. Pomimo młodego wieku jest niezwykle dojrzała psychicznie, ponieważ była zmuszona do wcześniejszego dojrzenia. Żyje w przekonaniu, że musi znaleźć kogoś odpowiedniego z Zilsu, aby przedłużyć żywotność swojej czystej krwi, jednak uwielbia pogawędki z przypadkowymi mężczyznami dla umilenia sobie czasu. Często jednak kończą się one ucieczką jednego z rozmówców. Uwielbia uciekać i nie zawsze daje się złapać. Nazywana jest Hope, jako że jest jedyną nadzieją na przedłużenie żywotności genów Walkerów.


Umiejętności:


Jej umiejętności odziedziczone z rodu czystej krwi to:

-telepatia,
-telekineza,
-przewidywanie przyszłości,
-hydrokineza, aerokineza i kriokineza
-spostrzegawczość + widzenie w ciemności

Warto pamiętać, że nic nie jest perfekcyjne. Telepatia Kate ogranicza się do czterech osób na raz, jednak najlepiej (wyraźnie i mocno) działa na jednej osobie. Potrafi ona używać jej na kimś dopóki widzi ona osobę, na której chce jej użyć. Telekineza wyczerpuje Kate fizycznie: im większy przedmiot, tym Kate bardziej się męczy. Przedmiot musi być także w zasięgu jej wzroku, jednak bliżej niż kilometr. Jej psychika dosyć szybko się regeneruje, lecz potrzeba na to czasu. Pełnię sił odzyskuje po upływie czterech godzin, tyle też snu potrzebuje. Przewidywanie przyszłości jest dosyć wadliwą umiejętnością, jako że przyszłość jest niezwykle zmienna. Przykładowo: podczas walki Kate może przewidzieć to, że jej towarzysz zginie i może temu zapobiec, jednak ruchów przeciwnika nie zdąży rozszyfrować w szybki sposób. Hydrokineza, aerokineza i kriokineza jest umiejętnością nabytą całkiem niedawno, co czyni ją (umiejętność) niezwykle słabą. Jest ona jednak wystarczająca, aby Kate ulepszyła swoje strzały wystrzeliwane w przeciwnika. Hydrokinezą potrafi władać do litra wody, aerokinezą może co najwyżej posłać strzałę bądź inny (równie lekki przedmiot) w kierunku przeciwnika, za to kriokinezą może zmrozić wodę, którą uniesie. Te trzy umiejętności nie wymagają od Kate zbyt dużo wysiłku. Spostrzegawczość - brzmi normalnie. Fengarianie dzięki swoim umiejętnościom rasowym widzą bardzo dobrze, łatwo im dostrzec kogoś w tłumie, bądź trafić przeciwnika. Ta cecha połączona z widzeniem w ciemności daje jej pole do popisu podczas zmierzchu. Z łatwością upolowałaby sobie coś do jedzenia, lecz Kate nie jada mięsa. Cóż za niefart!


Talenty:


Kate dostrzega o wiele więcej szczegółów od zwykłego człowieka. Potrafi czytać z ludzi jak z książek, dostrzega najmniejszą zmianę w nastroju osoby, z którą przebywa. Jest niezwykle czujna, oraz widzi w ciemności. Przystosowało ją do tego pochodzenie z planety Zils, na którą dociera naprawdę niewiele światła. Jest bardzo godna zaufania, przez co jej towarzysze często powierzają sekrety czy swoje plany. Potrafi wysłuchać w milczeniu, rzadko jednak daje rady, ponieważ uważa że każdy musi przeżyć życie po swojemu. Jej umiejętności krwi to także cechy odróżniające ją od zwykłego Ziemianina. Potrafi grać na harfie, oraz pianinie. Doskonale rozumie zwierzęta, jako że spędzała z nimi dużo czasu w dzieciństwie. Potrafi wykonywać akupunkturę, którą może unieruchomić przeciwnika, bądź nieco uleczyć towarzysza.



Słabości:


 Jej słabym punktem jest jej skóra, która jest niezwykle wyczulona na jakikolwiek dotyk. Unika więc kontaktów fizycznych, jako że po przesunięciu po jej skórze przykładowo palcami, dostaje gęsiej skórki i dreszczy przyjemności, które są niezwykle niezręczne w niektórych sytuacjach. Należy pamiętać, że jest ona niezwykle czujna. Jeżeli nieznajomy zechce jej dotknąć wbrew jej woli - przytknie mu sztylet wyjęty z paska na udzie do gardła.



Ciekawostki:


- Jej rodzice zginęli w podróży dziesięć lat temu, został jej tylko brat, brat ojca z żoną, oraz siostra matki z rodziną.
- Kate nie przepada za mięsem, ponieważ kocha zwierzęta.
- Posiada czarną kotkę ze złotymi oczami, Lunę.
- Nazwała łuk imieniem ojca (Syriusz).
- Zna się na akupunkturze.



Inne:

Bronie Kate:

- Czarno-turkusowy łuk po ojcu, Syriuszu, wykonany ze stali i skórzanych elementów, z delikatną lecz wytrzymałą cięciwą, nosi go na plecach
- Czarny, skórzany kołczan z ostrymi przy grocie strzałami o turkusowych piórach, który nosi przy prawym biodrze
- Czarna saszetka z twardej skóry na dosyć długie igły do akupunktury, które nazywa senbonami, nosi ją nad kołczanem
- Sztylet wetknięty w skórzany pasek na lewym udzie (używany głównie do codziennych czynności)
- Umysł



17 komentarzy:

  1. - To widzimy się jutro, tak? - Spytał brodaty, chudy jak szczapa mężczyzna, który na miarę dawnych czasów natychmiast zostałby zidentyfikowany jako hipster. Całe szczęście, nikt mu dzisiaj nie wypominał, że lubi nosić neonowe rurki, znoszone trampy i luźne koszulki z durnymi nadrukami, teraz nieczytelnymi spomiędzy rozsuniętych połów białego kitla.
    - Ehem. - Odpowiedział mu Raakiel, jak zawsze gdy był czymś zajęty i gdy próbował kogoś zbyć.
    - Mam nadzieję, że rano nie zastanę zombie przyklejone do hologramowego monitora. - Dodał kolega-z-fachu, energicznie trącając psionika łokciem w ramię, mimo świadomości jaką pozycję zajmował w laboratorium, i jak bardzo charakterny potrafił być. Natomiast uczony tylko podniósł oczy znad probówek, wlepiając wzrok krzyczący "dlaczego ja" w ścianę naprzeciwko.
    - Nie zastaniesz. - Skłamał i nawet wysilił się na uśmiech, żegnając nim "kolegę". Gdy automatyczne drzwi zasunęły się za jego plecami, Raakiel rzucił swoją dotychczasową robotę, przecierając podkrążone oczy.
    - Rzygam już tymi pipetkami i fiolkami. - Zamarudził do siebie, dobrze wiedząc, że jest kompletnie sam w laboratorium. Zmusił swój oddalony aż o jeden stół kubek do przylewitowania do niego. Z goryczą spojrzał na wyschnięte listki herbaty, zalegające na dnie, po czym odgarniajac niesforne kosmyki za uszy, podniósł się, być może nazbyt gwałtownie.
    - Gdzie te czasy, kiedy nauka była przyjemnością i zabawą. - Kontynuował marudzenie, ruszając tyłek z jednego laboratorium, do drugiego. W przejściu tylko pokazał swoją kartę ID strażnikom, nie racząc nawet na nich spojrzeć. Tacy jak on nigdy nie lubili się z takimi jak oni, i vice versa, a tolerowali się tylko z powodu pracy. Ot, nie wchodzili sobie w drogę, traktując się chłodnymi spojrzeniami i upartym milczeniem.
    Kiedy psionik wkroczył do drugiego pomieszczenia, to uruchomiło światła i hologramowe monitory automatycznie. Komputery załadowały dane, otworzyły ostatnio otwierane projekty wyświetlając je w formie hektolitrów informacji przelewających się przez świetlistą przestrzeń, dużego jak sala kinowa pokoju.
    - Dobrywieczór, Panie Raakiel. - Odezwał się komputer żeńskim, delikatnym głosem, wyświetlając gdzieś z boku jego kartę ID. - Przydałaby się Panu dawka magnezu.
    - Zamilcz. - Odezwał się chłodno psionik, zupełnie jakby miał do czynienia z żywą, czującą istotą. - Zamilcz i weź się do roboty.
    Następnie zakładając dłonie za plecy, wyrecytował:
    - Baza: Zbiór gatunkowych DNA. Projekt X-dziewięćdziesiąt sześć koma trzy, aka "Kociołek". - A kiedy komputer jął otwierać okienka, mruknął już ciszej:
    - Co za kretyn wymyślił tą nazwę.. .
    - Baza danych załadowana pomyślnie. - Zraportował komputer.
    - Daj mi chwilę. - Mruknął i skupił się na swojej własnej pamięci. Przebrnął myślami przez ponad dwadzieścia lat wstecz, po drodze mijając tony godzin spędzonych w laboratorium, przy książkach lub na uczelni, tylko po to aby wyłapać uprzednio zarejestrowane przez oczy schematy DNA. W końcu jął je recytować, poruszając przy tym oczyma jakby czytał niewidzialną księgę umieszczoną przed twarzą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Księga Raakielowej pamięci zatrzasnęła się z hukiem w jego głowie, równoznaczym z łomotem, z jakim obca wypadła z wentylatora. Komputer, nawet tak nowoczesny, dostał chwilowej zwiechy, próbując zidentyfikować ją jako pracownika.
    - Ostrzeżenie! Osoba nieuprawniona na terenie laboratorium! Wprowadzam procedurę..
    - Czekać! - Zakrzyknął psionik, zawieszając procedurę alarmową całego poziomu, który wpieprzyłby nieznajomą w niezłe, prawne bagno. Zmrużywszy ciemne oczy, nie mogąc dostrzec sprawczyni, objął umysłem kratę, którą się osłoniła. Metal zadrżał pod niewidzialną siłą, ze zgrzytem zgiął się nieco i oderwał od niej, unosząc nad jej głowę. Jak się okazało, Raakiel zdążył zatem czas zmniejszyć dystans między nimi, teraz spoglądając na nią chłodnym, badawczym wzrokiem o niebezpiecznych iskrach, jakby niemo ostrzegających "jeśli masz złe zamiary, dostaniesz za swoje".
    Widok jej oczu, był niczym impuls dla mózgu psionika, który niczym komputer, eksplodował informacjami, cofając go w czasie. Kiedy to stał przed tym samym hologramowym ekranem, w tym samym pomieszczeniu, lecz wypełnionym innymi naukowcami i przeglądał z jednym z nich bazę spisanych ras. Chociaż obsługujący wtedy komputer kolega, podświetlił Fengariańskie dane tylko przez chwilę, Raakiel zdążył przebiec oczyma po tekście jak i identyfikujących obie płci zdjęciach.
    - Fengarianka.. . - Odezwał się bardziej do siebie, niż do niej. Za jego plecami czerwone hologramy zalewające upiorną, kriwstą łuną całe pomieszczenie, odezwały się sztucznym głosem kobiety:
    - Ostrzeżenie! Nalegam na wznowienie procedury alarmowej, kodeksu laboratorium i danych poufnych, paragrafu 8, podpunkt 3.
    Psionik przechylił nieco głowę, zupełnie jak zaintrygowane czymś szczenię, acz wzroku nie odrywał od sprytnej włamywaczki, wyłapując spojrzeniem co ważniejsze elementy jej ubioru i wizerunku. W końcu się odezwał:
    - Zapewne rozumiesz w jak ciężkiej sytuacji się znalazłaś. Włamanie do tego miejsca może kosztować cię wolność. - Próbował rozgryźć powód, dla którego przedstawicielka tak szanowanej rasy znalazła się w tak beznadziejnym położeniu. Była szpiegiem? Próbowała wykraść poufne projekty? Jakim cudem komputery jej nie wykryły w wentylacji, i nie uruchomiły procedury przetykania?

    OdpowiedzUsuń
  3. - Doprawdy? - Odpowiedział na jej bajeczkę, z początku jej nie wierząc. Jeszcze raz obrzucił ją spojrzeniem. Na oko była w wieku jego córki, i znając ją, i jej pomysły, też byłaby zdolna do popełnienia takiego głupstwa. O ile już czegoś takiego nie zrobiła. Raakiel nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby Seth straciła wolność przez tego typu wybryki.
    W końcu odwrócił wzrok i przeniósł go na komputery, mówiąc:
    - Anulować procedurę alarmową.
    - Jesteś pewien? - Odpowiedział sztucznym głosem kobiety komputer.
    - W stu procentach.
    Wielki napis "Ostrzeżenie" zniknął, a ekrany wróciły do dawnego, niebieskawego blasku, zupełnie jakby ktoś robiąc jeden krok, wybył z piekła i wkroczył do nieba.
    - Jak to mawiali niegdyś Amerykanie; "Curiosity killed the cat, but satisfaction brought it back". - Możnaby powiedzieć, że nawet się do niej uśmiechnął i puścił jej oczko. - Masz szczęście, że trafiłaś na mnie. Z całą resztą białych kitli spotkałabyś się z paniką i natychmiastowym włączeniem alarmu. Jak ci na imię?
    Następnie odwrócił się w stronę komputerów i coby nie przerywać jej odpowiedzi, uniósł ręcę i jął "manualnie" (bo gestami) sterować informacjami wyświetlanymi na hologramowych ekranach. Zamknąwszy aktualny projekt, otworzył bazę danych i wyszukał więcej wiadomości na temat Fengariańskiej rasy, chcąc szybko doczytać całą resztę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzień jak co dzień.
    Przynajmniej dla pewnej zgranej drużyny piratów. Żyli oni na stacji, daleko od ludzkich stref wpływów. Żerowali na grabieżach transportowców, mogąc dzięki temu przeżyć następne kilka dni lub tygodni, w zależności od ładunku. Nie posiadali transportowców, lecz coś takiego, jak korwety, myśliwce i fregaty były im znane. A zważywszy na to, że ich życie polegało głównie na lataniu statkami kosmicznymi i walce, w tym rzemiośle nadawaliby się na prawdziwych weteranów walki. Niestety, nawet o czymś takim nie mieli zamiaru myśleć, w szczególności, gdy na radarze podczas pewnego patrolu, dostrzegli samotny myśliwiec. Łatwy łup.
    Chowając się między asteroidami, wyczekiwali. Fregata oraz dwa myśliwce. Gdy tylko pewna istotka prowadząca myśliwiec weszła w ich zasięg, rozpoczęło się w pewnym sensie piekło. Piraci obsługujący fregatę zdetonowali asteroidę, wyłaniając się. Dwa myśliwce oflankowały szybko myśliwiec kobiety, a jeden z nich wysłał zaproszenie do transmisji. W sumie nie wysłał zaproszenie, ile wymusił dzięki swym hakerskim oprzyrządowaniu.
    - Jestem Rufus i jeden ruch, dziunia, a rakiety i lasery polecą w ruch i Twoja łajba rozwali się w drobny mak. Kapujesz? Jesteś na terenie Czarnych Piratów i jeśli będziesz grzeczna, to oddamy Twój myśliwiec jak wszystko pójdzie po naszej myśli, pozwalając Tobie spierdalać. Ale teraz... ruszaj do hangaru naszej fregaty... powoli, jałowo, bo jak nie, to stracisz nie tylko statek... - zażądali. Dookoła nigdzie nie było statków kosmicznych, które mogłyby zareagować.

    ~Nolan

    OdpowiedzUsuń
  5. Pirackie myśliwce czujnie śledziły każdy ruch pojazdu Kate, ani na chwile nie zdejmując swego wzroku z celu. Karabiny laserowe na skrzydłach, dwa na dolnej części. Uzbrojenie wyśmienite, nie mówiąc już o istnym niszczycielu myśliwców, czyli fregacie Czarnych Piratów.
    Gdy tylko Kate zniknęła w odmętach hangaru, jeden z myśliwców wleciał w tamtejsze rejony i wylądował tak, by opuszczenie tegoż miejsca należało do niemożliwych bez przetransportowania statku pirata. Inni, z karabinami laserowymi, pistoletami i nawet szablami energetycznymi, wymierzyli na statek. Grupka czteroosobowa podeszła do miejsca, w którym widniało coś, co mogliby nazwać włazem. Zastukali w metal swoimi karabinami.
    - Wyłaź! Rączki do góry i wyłaź, albo otworzymy serię w Twój kokpit! Zawsze możemy palnikami przebić się przez ten gówniany szrot, więc wynocha! To już nasza własność, a jak chcesz ustać przy życiu, wychodź!

    ~Nolan

    OdpowiedzUsuń
  6. - Oczywiście, rączki do góry, albo na moim fiucie! - powiedział entuzjastycznie, gdy tylko jego oczom ukazała się przepiękna istota w postaci Kate. Drugi trzasnął pierwszego w łeb pustą dłonią.
    - Ogarnij się. To po plądrowaniu. Ty maleńka zejdź w dół. Musimy znaleźć cenny łup, a nie chcesz nam przeszkadzać gdy będziemy to robić - powiedział drugi. Jakiś trzeci zagwizdnął. Każde spojrzenie owych piratów było pełne żądzy, lubieżności i raczej będą chcieli dać jej ujście w niedługim czasie. Ci, którzy byli w hangarze, zaczęli się śmiać.
    - Hej, kiciu! Ruszaj tutaj, do windy! Musimy Ciebie przeszukać i przetransportować w odpowiednie miejsce! - powiedział mężczyzna basowym głosem. Stał przy windzie, w hangarze, z dala od reszty. Miał blond włosy, błękitne oczy. Był dobrze zbudowany, przystojny, ogółem zadbany. Podczas gdy czwórka po prostu wparowała na statek myśliwca, reszta czekała aż kobieta wyjdzie i zrobi to, o czym mówił blondas.

    ~Nolan

    OdpowiedzUsuń
  7. Blondyn spojrzał na nią, zlustrował wzrokiem, lecz nieco się różnił od reszty. Nie miał wzroku przesyconego od żądzy. Jedynie niezdrową ciekawość. Pewnie dlatego stał przy windzie, bo nie byłby osobą, która miałaby zamiar sprawdzić czyjeś odczucia cielesne. Był też człowiekiem, typowym i pewnie jako jedyny wiedział, że dziewczyna należy do innej rasy, a to mogłoby się źle skończyć. Wyciągnął laserowy pistolet i machnął w stronę otwierających się drzwi.
    - Żadnych sztuczek, Fengarianko. Jak tylko spróbujesz mnie przemienić, wstrzelę w Twe ciało tyle pocisków, że Twoje ciało będą zbierać w częściach - wszedł do środka, wymierzając na niej ukradkiem lufą pistoletu. Był gotowy do strzału i raczej wykonanie zbyt szybkiego ruchu mogłoby się źle skończyć. Zwłaszcza, gdyby nie miało się pola odbijającego lub pochłaniającego laserowe pociski.
    - Więc nie próbuj... Świerzbi mnie palec, a to niezbyt dobre gdy mam go ustawionego na spuście - powiedział dość zmysłowym, delikatnym tonem, a zarazem cholernie poważnym. Nawet mimo tego, że nie używał zbyt swojego głosu, był on z pewnością słyszalny, przebijając się przez resztę głosów i huków z hangaru. Nie przeklinał, co też mogłoby wydać się pozytywem.

    ~Nolan

    OdpowiedzUsuń
  8. Blondyn wszedł do środka i nie słuchając dziewczyny, dalej miał na nią wymierzoną broń. Nacisnął przycisk na windzie, pierwsze piętro. Ruszyła.
    - Jesteś niebezpieczna dla ludzi jako rasa. Zmieszanie mojej krwi z moją zmieni mnie. A tego bym nie chciał. Jestem świadomy niebezpieczeństwa. Poza tym, Fengarianie potrafią władać mocami psionicznymi - oparł się o ścianę windy. - Pewnie zastanawiasz się co tak ułożona osoba robi na statku z bandą jełopów i zwyrodnialców. Ty jesteś odpowiedzią, bo nienawidzę was, obcych ras. Powinniście zniknąć z Nobulusa na zawsze... przez was nie da się tam mieszkać - warknął, mniej przyjaznym tonem. Wtem drzwi windy się otworzyły na piętrze pierwszym. Tam już czekał komitet powitalny w postaci kilku piratów ze strzelbami. Tradycyjnymi, które na bliski dystans siały większe spustoszenie niż jakikolwiek laserowy odpowiednik.
    - Cizia, idziesz z nami! Do pokoju przesłuchań! Przeeesłuchamy Twoich jęków... - powiedział ohydnym głosem pirat, podczas gdy drugi przytaknął z głupkowatym uśmiechem. - No już, wychodź od Blondiego i chodź z nami, już już... Jak będziesz grzeczna, to może sprawimy Tobie nieco przyjemności... hy...hyhy...

    ~Nolan

    OdpowiedzUsuń
  9. - A inne liczby nie lubią zera... - powiedział za nią, spoglądając z ukosa, w końcu wciskając przycisk windy w dół. Drzwi się zamknęły i blondas zniknął, prawdopodobnie na zawsze.
    Piraci podeszli do niej, a jeden z nich postanowił wykonać pchnięcie lufą strzelby, dość bolesne, w jej plecy.
    - Tej, ruszaj się mała, wzdłuż korytarza i na lewo, w pierwsze drzwi. Tam jest Twoja cela. Rozkoszy i przyjemności! - zaśmiał się na ostatnie. Drugi go poklepał po ramieniu. - No nieźle, nieźle. Patrzcie no jeno tutaj, poeta się znalazł kurczę. Przyjemności i rozkosz, skąd to wziąłeś, stary?! - buchnął i drugi śmiechem. Jeszcze było ich kilku, mniej gadatliwych, trzymających tęgo swe bronie w razie "w".

    Nie wszystko jednak szło zgodnie z planem piratów. Załoga coś czuła. Na pokładzie Kate nie była jedyną ze swojej rasy. Jeszcze ktoś był, i ten ktoś powiadomił załogę, że coś się zbliża. Piraci stali się nieco nerwowi, rozglądając się dookoła. Była to prawidłowa reakcja na to, co nadchodziło.
    Potężna eksplozja poza fregatą. Potem kolejna ewidentnie w hangarze. Potężnym statkiem aż zatrząsnęło. Kolejne wybuchy, wystrzały laserów. Czerwona lampka oznaczająca alarm.
    - Śliczna, zapierdalaj szybko do tamtych drzwi, bo jak nie, to pozbędziemy się problemu strzałem. Kurwa, kurwa... co się tutaj odpierdala? - warknął, spoglądając przez okno. Dostrzegł statek klasy myśliwiec, lecący prosto na ścianę fregaty.
    - Samobójca?! Kurwa, kamikaze! Osłony nie działają na takie ataki! - dalsze słwoa zagłuszył wybuch. Statkiem aż zachwiało na bok, przez co jeden pirat przewrócił się. Przez upadek wystrzelił z dwururki, trafiając sojusznika prosto w twarz. Krew bryznęła na okno razem z kawałkami mózgu i czaszki. Dwóch pozostałych piratów patrzyło z przerażeniem.
    - Kurwa, kurwa, kurwa! Co tutaj się odpierdala?! - piraci ewidentnie byli już mało zainteresowani Kate na pokładzie, a ich myśli przeniosły się na analizowanie sytuacji. Jeden na widok rozłupanej głowy aż zwymiotował. Dwójka szybko wzięła pod pachy wymiotującego i ruszyli w odmęty. Tylko trzeci został, siedzący, ten co odstrzelił łeb. Podniósł się, wziął broń martwego i wymierzył na Kate.
    - Ruszaj się tam, do cholery...

    ~Nolan

    OdpowiedzUsuń
  10. Jego ciemne tęczówki skakały po hologramowych literach, zbierając informacje do umysłu, który zapisywał je w formie obrazu. Z każdą chwilą zaintrygowanie Raakiel rasą nieznajomej rosło z proporcjonalnością przeczytanego słowa. Mimo iż wyraźnie skupiał się na ekranach, nie odciął się od otoczenia aby nie dosłyszeć dwóch, dziecinnych pytań.
    Wtedy to oderwał wzrok od bazy danych i spojrzawszy na nią, uśmiechnął się. Uśmiech ten nie należał do przesadnie słodkich czy przyjaznych, bardziej na myśl przywodząc żmiję, która chwyciła zapach swojej przyszłej ofiary, znając dokładne jej położenie i masę.

    Tak już ludzie mają, że przyjemniej toczy im się konwersację, znając imię rozmówcy. Lubią także używać strun głosowych, nie lubią zaś gdy ktoś grzebie im w głowie.

    Jego usta nie poruszyły się, gdy wyraźnie zarysował zdania w swoim umyśle, aby ta mogła je wyczytać. Obserwował przy tym jej reakcję, po chwili dodając:

    Gdybym cię stąd wyrzucił, równie dobrze mógłbym włączyć procedurę alarmową. Pamiętaj, że to, że ją anulowałem, nie znaczy, że nie mogę jej ponownie uruchomić.

    Naukowiec ponownie założył dłonie za plecy i rozchyliwszy usta, wypowiedział polecenie:
    - Komputer. Wyłącz bazę danych i przejdź na tryb czuwania.
    - Baza danych wyłączona. - Poinformował komputer gdy wszystkie okienka znikły, chwilę potem przygasając. - Tryb czuwania uruchomiony.

    OdpowiedzUsuń
  11. Usta psionika mimowolnie drgnęły.
    - Miło mi cię poznać, Kate. - Przywitał się już tak jak należało, a gdy zadała mu pytanie wskazał ruchem dłoni uśpione, hologramowe ekrany komputera. - Pracuję. Powiedzmy, że jestem pracocholikiem, i jestem z tego całkiem dumny. Bo widzisz, nauka zawsze wymagała większego lub mniejszego poświęcenia. Bez tego, nie osiągniesz sukcesu.
    Zainteresował się nią. A dokładniej jej rasą, gdyż z opisu wynikało, iż jest to rodzaj istot o naturalnych predyspozycjach do psioniki. Jako że Raakiel specjalizował się w nauce kongniwistycznej, wręcz poszukiwał przedstawicieli ras podobnych do Fengarianów.
    - Co prawda nie oprowadzamy tutaj wycieczek, bo jest to iście poważna organizacja, dla ciebie mogę zrobić wyjątek. - Dodał po chwili, przenosząc na nią spojrzenie. - Więc co chciałabyś zobaczyć?

    OdpowiedzUsuń
  12. - To zależy, ile mogłabyś mi dać. - Odpowiedział, acz bez niepotrzebnej zalotności w głosie. Jako, że jej płeć kompletnie go nie interesowała, nie widział w niej obiektu wzdychań i pożądań. - Oprowadzę cię, tylko wtedy jeśli dasz mi zbadać swój umysł. I nie, otwieranie czaszki nie wchodzi w grę. Średniowiecze zostawmy tam gdzie powinno być, czyli w dalekiej przeszłości.
    Następnie zaczesał kręcone włosy za ucho, upięte połyskującym nieco w ciemnościach kwiatem i dodał:
    - Niezależnie od twojej decyzji, wyprowadzę cię bezpiecznie z laboratorium. - I stukając obcasami butów, przeszedł przez salę do drzwi, zatrzymując się przy nich i obracajac się ku niej. Wyczekiwał odpowiedzi w milczeniu.

    OdpowiedzUsuń
  13. Wargi psionika wykrzywiły się ironicznie. Byłby zawiedziony, gdyby ta zaufała mu tak szybko, mimo wyraźnie podkreślanej intelginecji rasy w bazie danych. Aczkolwiek z drugiej strony nie zachowywała się aż tak inteligentnie, czego dowodem były szczątki nieszczęsnego szybu.
    - Jestem Raakiel. Teraz już znasz moje imię. - Przedstawił się, a na jej następne słowa o mało się nie roześmiał. Pod tym względem był bardziej opanowany od niej:
    - A czy ty dajesz wszystkim swoim ofiarom wybór? Zapewne nawet teraz próbujesz albo czytasz mi w myślach, stawiając mnie w tej chwili na pozycji zwierzęcia, o którego losie decyduje inteligentniejszy gatunek. I w przeciwieństwie do ciebie, ja daję ci wybór, traktując jak równa z równym. - Zrobił chwilową pauzę aby dobrze przetrawiła co do niej powiedział, i dodał:
    - Więc bez zbędnych słów, bo nie mam całej nocy; mam cię wyprowadzić z laboratorium, do którego już nigdy nie wrócisz, a jeśli wrócisz, to nie wyjdziesz w jednym kawałku, czy zostajesz i otrzymujesz jako tako do niego dostęp?

    OdpowiedzUsuń
  14. - Albo gdyby komputer cię nie wykrył, a zrobiłby to w swoim czasie. - Zripostował, jak zawsze, gdyż praktycznie za każdym razem miał coś do powiedzenia. Przesunął nogą po podłodze, szurając obcasem i ustawiając się do niej bokiem, przepuścił ją przez drzwi.
    Strażnicy po drugiej stronie natychmiast się wyprostowali, niczym struny naciągnięte na gryf gitary.
    - Stać! - Zakrzyknęli na widok obcej. - Nie masz wst..
    - Co ty wygadujesz, głuptasie. - Przerwał mu Raakiel, marszcząc brwi z niedowierzaniem. - Wchodziła ze mną.
    Obaj zgłupieli. Czyżby byli aż tak śpiący, że nie zauważyli dodatkowej osoby wchodzącej z naukowcem?
    - W takim razie gdzie ma kartę ID? I czemu jest cała upierdolona w jakimś syfie?
    - Jest studentką, nie dostała jeszcze karty ID. - Odpowiedział psionik, bez drgnięcia powieki. - A właśnie, robiliśmy doświadczenie i oberwał się wentylator. Idźcie to naprawcie.
    Nie dając im odpowiedzieć, ruszył przed siebie, prowadząc Fengariankę krętym, sterylnym korytarzem.
    - Chyba wiem, co najbardziej cię zainteresuje. - Dodał, gdy wyszli poza zasięg słyszalności. Wkroczywszy z nią do windy, wcisnął guzik 5-B, acz z ponownym odezwaniem się, czekał na ruszenie maszynerii.
    - Tak jak obiecałem, dostaniesz dostęp do pewnej części laboratorium. Brutalnie mówiąc; inteligentne, posiadające ludzkie prawa obiekty badań działają u nas w formie personelu, któremu dodatkowo płaci się za spędzone tutaj godziny i ewentualny wysiłek fizyczny.

    OdpowiedzUsuń
  15. - Ah, no tak, racja. Nie będziesz łazić po laboratorium taka brudna. Wybacz, późna godzina robi swoje. - Być może zbyt mocno klepnął inny guzik windy, który podświetliwszy się na czerwono, zatrzymał całą maszynerię. Wtedy psionik wcisnął kolejny, tym razem bez cyfry a z samą literą "T". Winda ruszyła w górę, wkrótce odnajdując swoje miejsce na właściwym piętrze.
    - Skorzystasz z mojej łazienki. Laboratorium nie ma odpowiedniego wyposażenia. - Poinformował ją, wkraczając do okrągłej sali, której światło naskoczyło, gdy tylko automatyczne drzwi się przed nimi rozpostarły. Świetlista kula z tysiącami różnych, małych punkcików o konkretnych nazwach, zaiskrzyła na samym środku, i nic poza nią nie znajdowało się w pomieszczeniu.
    - ID: Raakiel. - Powiedział głośno psionik, a hologram zarejestrował prostym diagramem jego głos, natychmiastowo odnajdując właściciela w bazie danych. Wtedy wszystkie inne punkciki znikły, dając jednemu powiększyć się na ekran. Wtedy komputer przemówił:
    - Kod: 98-234. Przewidywany czas podróży: 0,02 sekundy.
    Najprościej w świecie był to teleporter, który odnalazwszy współrzędne, odczytał kod pocztowy.
    - Mam nadzieję, że już podróżowałaś teleporterami. - Odpowiedział, załączając maszynerię, która naskoczyła i jęła się uruchamiać. Jak się okazało, ściany w okół były skonstruowane z pierścieni, które wprawione w ruch zaczynały wytwarzać pole załamujące czasoprzestrzeń. - Jeśli nie, na początku możesz poczuć się dziwnie.
    I to wszystko, co Fengerianka usłyszała, nim przed jej oczyma zaiskrzyło się tysięcy świetlistych niteczek. Jej ciało zdawało się wydłużać, w uszach huczeć, zupełnie jakby i w jej głowie pracowało tysiące podobnych pierścieni.
    Wszystko to trwało dokładnie tyle, ile komputer obliczył. Kiedy jednak otoczenie w okół niej na nowo się zmaterializowało, nie był już to ten sam pokój a mieszkanie.
    Schludne, wystrojone meblami na modłę wiktoriańską, acz nie zagracone, z dużą przestrzenią do oddychania. Pojawili się w salonie z kuchennym aneksem, o podłodze czarnej i połyskującej. W kominku przed grecką leżanką strzelał wesoło płomyczek, zalewając ciepłym światłem część przestrzeni, i rzucając nieco upiorne cienie na wystające grzbiety książek ułożonych alfabetycznie na półkach.
    - Widać, że moja córka buszowała w lodówce. - Raakiel westchnął, widząc porzucone brudne noże i część spożywczych produktów na blacie. Te, jak za ruchem różdżki, jęły się unosić i odstawiać na swoje miejsce. W miedzy czasie, psionik ruszył dalej, do jednych z wielu automatycznych drzwi.
    - Odświeżysz się a ja zatem czas zdobędę dla ciebie kartę ID i zrobię herbaty.
    Aby dojść do łazienki, musieli przebrnąć przez jego prywatną sypialnię. Nie była duża, ale sądząc po czystości albo psionik był pedantem i perfekcjonistą, albo bardzo mało czasu pożytkował na sen. Nad wygodnym łóżkiem majaczyło podświetlone cieplarnianą żarówką terrarium, w którym zalegało złoto-białe cielsko pytona królewskiego.
    Łazienkę natomiast wypełniały lustra oraz wanna, a także zasłoiczkowane specyfiki do pielęgnacji skóry. I bez tego na pierwszy rzut oka widać było, iż Raakiel dba o siebie (pomijając kwestię snu i pracy).
    Psionik podszedł do wanny obitej deskami na modłę sauny, w która ta w każdej chwili mogła się zamienić, i włączył hologramowy panel.
    - Tutaj dozujesz ilość wody oraz jej ciepło i zimno. Jeśli chcesz, możesz dolać sobie olejków lub włączyć bąbelki. - Pokazał jej prostą obsługę na hologramowym ekranie, kiedy za jego plecami czysty ręcznik wysunął się nieśmiało z szafki.
    - Kiedy już skończysz się myć, nastawię pranie z twoimi rzeczami. Powinny się wyprać w dwadzieścia minut, a zatem czas będziesz musiała siedzieć w szlafroku.

    OdpowiedzUsuń
  16. Na podziękowała odpowiedział jej tylko uśmiechem, wybywając z łazienki do kuchni. Tam nastawił czajnik, zrobił coś lekkiego do jedzenia w postaci kanapek wypochanych pomidorami, serem, szynką, sałatą, żółtym serem i ogórkiem, po czym porywając z terrarium Dracona, wrócił się do laboratorium. W trakcie jej kąpieli zdążył wyrobić jej kartę ID oraz zerknąć na techników wezwanych przez strażników, którzy jak mrówki biegali w okół naderwanego wentylatora. Porozmawiał chwilę z informatykiem i wrócił się do mieszkania, rzucając kartę na blat kuchenny. Następnie usiadłwszy na greckiej leżance, westchnął cicho ze zmęczenia, ściągnął buty i jął rozmasowywać obolałe łydki. Pyton owinął się w okół jego ramion, wciskając część ciała pod bujne włosy właściciela, i z tej osobliwej kryjówki obserwując wszystko w okół bystrym okiem. Założywszy nogę na nogę, przejechał palcami po skórze zastanawiając się czy powinien coś zrobić z tą suchą skórą i co mogło być powodem jej wysuszenia, aczkolwiek w jego wypadku bardzo łatwo przychodziły mu tego typu niedoskonałości. Później z utęsknieniem zerknął na regały książek, a przyuważając czarny grzbiet pięknie, ręcznie ilustrowanej kamasutry, uświadomił sobie jak dawno nie uprawiał seksu i jak bardzo za tym tęsknił. Później z goryczą zabezpieczył się przed intruzką, mówiąc w myślach:
    Paszoł won z mojej głowy.

    OdpowiedzUsuń