Imię: Nolan
Nazwisko: Hocherman
Pseudonim: Ace
Płeć: Mężczyzna
Rasa: Ziemianin (powoli przemieniający się w Emoryta)
Wiek: 28 lat Ziemskich
Zawód: Pilot myśliwców i fregat Gwiezdnych Wilków/Kapitan oddziału "Czaszek"
Wygląd:
Nolan Hocherman. Wiele ludzi czuje strach, wchodząc samotnie
do kiepsko oświetlonego tunelu metro. W końcu było to popularne miejsce
wszelkich rzezimieszków, lubujących się w kradzieżach czyiś rzeczy. Mimo, że
trend ten został przez Róg Obfitości zdjęty, uczucie pozostało. Paniczne
przerażenie, gdy akurat podczas naszego spaceru, jakiemuś niedorajdzie
przyszedł ten sam pomysł. Lecz jak bardzo wielki odczuje się strach, gdy
zobaczy się prawie dwumetrowego, sięgającego stu dziewięćdziesięciu pięciu
centymetrów mężczyznę, o bladej jak śnieg skórze. Mina z typu "odezwij
się, a zajebie jak psa". W przypadku lepszego humoru "może się z Tobą
zabawię?" z akompaniującą krzywizną ust szyderczego uśmiechu. Wyglądem
może przypominać nieco chorego, lecz nikt, absolutnie nikt nie będzie miał
zamiaru zapytać się czy wszystko w porządku. Sama groźna mina może i by nie
podziałała na większości śmiertelników. Lecz wystarczy przeanalizować jego
aparycje. Dość ostro wyrysowane rysy twarzy. Lekko wysunięta kość brody. W
miarę głęboko osadzone oczy, których kolor można przyrównać do czerwonych
świetlówek. Smoliste włosy. Blizna przechodząca nieco przez czoło i łuk brwiowy. Dodawała uroku, szczypty
zadziorności. Dziwne uczucie, jakby jego spojrzenie wywiercało dziurę w duszy i
przenikało do najgłębszych jej zakamarków. Wyraziste żyły. Przystojny i
przerażający za razem. Schodząc w dół wzrokiem z jego twarzy, dostrzec można
umięśnienie. Pasujące do jego wzrostu i złowrogiej postury. Dłonie poniszczone
przez trudy cięższego życia. Bez problemu można stwierdzić, że posiada
doświadczenie w walce wręcz. Gdyby natrafić na niego w cieplejsze dni,
dostrzegłoby się na jego ciele wiele blizn. Począwszy od cięć, kończąc na
popaleniach i bliznach po pociskach. Więc ostatnie, co Ziemscy śmiertelnicy by
pragnęli, to spotkać Nolana Hochermana w tunelu metro po zmroku.
Charakter:
Charakter? Żołnierza, który swe zasługi zawdzięcza depresji?
Dla normalnego człowieka, wręczenie medalu za dobrze wykonaną misje jest czymś wielkim,
sprawiającym radość. Nolan Hocherman z niechęcią przyjmując złote przedmioty,
potrafił je najzwyczajniej wymienić na coś mniej wartościowego. Narkotyki,
przeróżne używki. Nie ceni swojego życia. Wybiera zawsze najbardziej ryzykowne
dla niego rozwiązania. Podciąć sobie żył nie podetnie. Zawisnąć nie zawiśnie,
lecz nie ma nic do śmierci poprzez wlecenie w kogoś swoim myśliwcem. Wykonał
taki zabieg. Niestety, przeżył. Na dodatek bez odniesienia poważnych obrażeń i
zniszczeń swojego statku. Ktoś chciał mu pomóc w jego problemach? Było kilka
śmiałków, lecz gdy tylko ochotnicy mieli coś poświęcić, uciekali z podkulonymi
nogami. Dlatego Ace raczej nie polega na ludziach. Woli siebie i wierzy tylko i
wyłącznie w siebie. Nie ufa. Kłamie gdy kogoś nie lubi. Jest szczery dla osób, które
darzy jakimś szacunkiem. Jednakże u niego o zdobycie takowego jest diabelnie
trudnie. Z reguły jest dość niedostępny. Siedzi we swej umysłowej samotni, a
gdy ktoś zaburzy jego spokój, potrafi warczeć i gryźć. Rzadko miewa dobry
humor, jednakże widzenie go w takim stanie jest niebezpieczne. Podjarany Nolan,
naładowany pozytywną energią to Nolan, który przestaje respektować jakiekolwiek
zasady, kodeksy czy reguły panujące na statku. Rozkazy? Odwrót? To taka zupa z Azji?
To dobrze, bo jej już nie ma. Fuck the rules. Czując się dobrze we swym statku,
niszcząc oddziały wroga, trudno będzie go oderwać od ulubionego zajęcia. Niczym
dzieciaka od ulubionych słodyczy. Na szczęście, posiada szczyptę racjonalnego
myślenia. Czasem, widząc że sytuacja nawet i go przytłacza, taktycznie może
wróci się do bazy. W szczególności, gdy na tyłach słyszy rozżalonego,
płaczliwego nawigatora, doprowadzającego go do szewskiej pasji.
Technologia:
Nolan nie to, że nie lubi psioniki. Lubi ją, ale używanie
swojego umysłu do przesuwania przedmiotami mu nieszczególnie pasuje. Wystarczy
mu faza po ulepszonym LSD. Tam nawet tworzy tornada dzięki swej wyobraźni. Gdyby
połączył narkotyki z takimi zdolnościami, mógłby zostać wyrzucony z Nobulusa-71
za wyrżnięcie w pień wielu niewinnych cywilów. Jest tego świadomy, dlatego mówi
"nie" mimo wielu propozycji. Lecz zamiast tego, Ace wymyślił
ciekawsze rozwiązanie. Jako jeden z nielicznych, posiada moduł "Zabójcy
Bogów MK3". Jeden z najbardziej skutecznych technologicznych gadżetów.
Pozwala on na wyłączenie czyiś zdolności opartych na potędze umysłu. Mózg
psioników wypuszcza z siebie specjalne fale mózgowe (nie spotykaną w innych
ziemskich mózgach), nazywające się falami "omega". Zabójca Bogów
pochłania ją i całkowicie niweluje w odległości 30 metrów. Oznacza to, że
delikwent o mocach psychotycznych, chcąc użyć telekinezy bezpośrednio na takim
Nolanie, nie zdoła go nawet podnieść. To samo tyczy się reszty psionicznych
umiejętności. Jeśli Zabójca Bogów MK3 jest włączony, osoby używające potęgi
swego umysłu będą musiały trzymać się na baczności.
Talenty:
Kto jak kto, ale Nolan mógłby być uznany za pracoholika.
Większość swojego dorosłego życia poświęcił na symulatorach statków
kosmicznych. Nie na piciu alkoholu jak co poniektórzy jego rówieśnicy. Lecz
traktował to zajęcie raczej jako rozrywka. Miał dar, smykałkę do statków
powietrznych. Wychodził z najgorszych opresji, gdzie nawet jedni z najlepszych
poddawali się. Był prawdziwym asem przestworzy. Stąd też jego ksywa, Ace.
"W ryj dać, mogę dać" mówiło ponoć stare
porzekadło Japiniusza. Nolan z pewnością mógł. Jako mężczyzna posiadający
mięśnie, dla którego cały świat jest wrogiem, trenował. Traktował to osobiście.
Jako zadanie. Jeśli chce przeżyć w dżungli zwanej życiem, musi być mocny,
silny. To oto motto życiowe sprawiało, że stale dążył co swojego samodoskonalenia
się. Osiągnął solidną podstawę. Doszedł do wyśmienitego poziomu. Potrafi
walczyć, nie tylko pięściami, ale też nogami, bronią palną, bronią laserową.
Dopasowanie się do bitwy opanowany do kryteriów komandosów. Nic dodać, nic
ująć. Maszynka do mielenia mięsa, zdolna poradzić sobie z przewyższającym go w
aspektach siły, zwinności i inteligencji. Wytrenowana bestia.
Słabości:
Zmiana w Emoryta nie przebiega tak, jak w większości przypadków. Kilka dni, ciach, zmiana skóry i innych rzeczy, by otrzymać rasowe bonusy. Niestety, przyjęcie leków tamujących przemianę źle podziałało. O wiele gorzej. Zamiast zatrzymać proces, spowolniły go, zmieniając na prawdziwe, codzienne katusze. W dodatku przez kilka nieokreślonych lat. Codzienne kasłanie krwią, z dnia na dzień zresztą zmieniającą kolory. Wymiotowanie. Trudności z koncentracją. Wymiana wszystkich objawów, które były zapisane na ulotce APAP'u z Polski. Istne przekleństwo, które podlega swoim własnym widzimisię.
Historia:
2214 - uroczy skurwysyn przybywa na świat, zostając nazwany przez rodziców Nolan.
2222 - Pan Hocherman, czyli ojciec Nolana, otrzymuje status M.I.A. (Missing in Action).
2223 - Pani Hocherman nie wierząc w powrót swego męża, popełnia samobójstwo. Nolan trafia do sierocińca.
2225 - słodka para Emorytów dokonuje adoptacji Nolana.
2229 - do krwiobiegu Nolana trafia krew Emorytów, która rozpoczyna przemianę. Niestety, leki nie działają odpowiednio na jego organizm. Dodatkowo, Nolan zostaje przeniesiony do szkoły dla trudnej młodzieży przez zabójstwa, które dokonał.
2230 - Nolan przez zbyt agresywne nastawienie, trafia do specjalistycznej szkoły wojskowej, zwącej się "Ostatnia nadzieja". Uczy się w tym miejscu pilotażu myśliwców i fregat, jak i samoobrony.
2232 - Nolan zostaje przydzielony do jednostki Gwiezdnych Wilków na stanowisko pilota. Wyrusza w pierwszą misje, z której też powraca. Otrzymuje pseudonim "Ace" za zlikwidowanie wielu jednostek wroga w ekstremalnych warunkach, uchodząc z życiem.
2233-2242 - ekspansja Nolana. Awans na kapitana "Czaszek", czyli oddziałowi Gwiezdnych Wilków. Liczne nagrody za heroizm, oddanie imperatorowi i skuteczne działanie na polu walki.
Czuła, że nie powinna iść za Amandą. Nie chodziło tu jednak o jakieś wyrzuty sumienia względem biednego, martwiącego się ojca, nie, nie. Bała się raczej o własną skórę, jeśli Raakiel w jakiś sposób przyłapie ją w slumsach. Choć wiele osób go nie znosiło, wcale jej to nie ratowało: ktoś, kto zobaczyłby ją tutaj, mógłby donieść mu o jej zachowaniu tylko po to, ażeby go podrażnić. Rozglądała się nerwowo po okolicy. Amanda co prawda uspokajała ją, że raczej nie spotkają nikogo, kogo powinny się obawiać. Dopiero kiedy znalazły się pod Ciemną Gwiazdą, poczuła się odrobinę pewniej. W końcu bramkarz wpuścił je do środka, prawda? Raczej nie brał swoich obowiązków zbyt poważnie, w związku z czym nie należało się spodziewać tutaj nikogo z 'dobrego domu'. Kiedy weszły do środka i zobaczyła całą masę innych osób, a także usłyszała jeden z ulubionych rodzajów muzyki, wyluzowała się jeszcze bardziej. Omiotła spojrzeniem tutejsze kobiety i z zadowoleniem stwierdziła, że jak zwykle należy do części tych bardziej atrakcyjnych. Była przecież wysoka i szczupła. Miała na sobie postrzępione spodenki z jasnego jeansu i ciemnoszarą koszulkę z indiańskimi motywami. Włosy rozpuściła, wplotła w nie barwne piórka, a na twarzy namalowała sobie różowym i błękitnym cieniem do powiek coś w stylu tatuaży plemiennych. Nie należało też zapominać o jej wysokich butach na koturnie, ozdobionych milionem kolorowych koralików. Wyglądała świetnie i miała tego świadomość.
OdpowiedzUsuńGdy dostały drinki i Amanda położyła coś obok tego Seth, dziewczyna spojrzała na nią, zdziwiona. Podniosła woreczek i przyjrzała się jego zawartości. Nigdy wcześniej tego nie widziała.
- Eee.. Ammy, wiem, że zabrzmię trochę dziwnie, alee.. Co to właściwie jest? I co się z tym robi? - Spytała, czując się trochę głupio. Miała nadzieję, że koleżanka jej nie wyśmieje. I że nie jest to coś, przez co później będzie miała awanturę w domu. Szkoda jej było własnej błony bębenkowej na krzyki ojca.
Seth Raakielson.
W końcu mogła wrócić na Zils. Była zmęczona, chciała wrócić
OdpowiedzUsuńdo swojego domu. Podróż szła powoli, do przodu. Musiała
pić wiele napojów energetyzujących. Pewnie dlatego, że
była zmęczona.. ale też na Zilsie nie mieli takich rzeczy.
Będzie tęsknić za tą słodkawą chemią z gazem. Spędzi bez niej ze dwa tygodnie. Nagle z nikąd
umysł wydał jej swoiste ostrzeżenie. Przymknęła powieki,
niebezpieczeństwo. Nie była w stanie przewidzieć więcej, bo
była zbyt zmęczona. Zacisnęła szczęki. Jak ma zapobiec czemuś,
o czym nie ma pojęcia? Po krótkiej chwili zobaczyła na radarze eksplozję. Szlag. Wyłoniły się myśliwce. Wstała, chcąc cokolwiek zdziałać. Usłyszała głos wydobywający się z głośników.. hakerzy?
"- Jestem Rufus i jeden ruch, dziunia, a rakiety i lasery polecą w ruch i Twoja łajba rozwali się w drobny mak. Kapujesz? Jesteś na terenie Czarnych Piratów i jeśli będziesz grzeczna, to oddamy Twój myśliwiec jak wszystko pójdzie po naszej myśli, pozwalając Tobie spierdalać. Ale teraz... ruszaj do hangaru naszej fregaty... powoli, jałowo, bo jak nie, to stracisz nie tylko statek..." - Straci nie tylko statek? Z każdym zdaniem drżała mocniej. Nie miała nic innego do kombinowania, była na przegranej pozycji. "Rufusie, niech Cię szlag" - pomyślała ruszając powoli w kierunku hangaru. Gdyby tak w coś przywaliła, popełniając samobójstwo.. głupi pomysł. Westchnęła głęboko modląc się do nicości w duchu, iż szybko odzyska myśliwiec i wolność. Bała się o łuk ojca, schowany w jednej z kabin jej statku. Była sama, z piratami. Wylądowała w hangarze ostrożnie i padła na fotel. Zmęczenie ustąpiło czemuś dziwnemu. Pustce? Strachowi? Postanowiła czekać.
- Hope
Od razu gdy wylądowała, przywitała ją seria hałasów i krzyków. Dlaczego Ci źli zawsze musieli się tak drzeć? Patrzyła przed siebie słuchając ich gróźb. Marzyła o ciepłej kąpieli i śnie. Pokiwała przecząco głową, po czym rozejrzała się. Wszystko na swoim miejscu, ukryte na wszelki wypadek. Pogładziła się po sztylecie na udzie. Pewnie jej wszystko zabiorą, więc wsunęła sztylety do sekretnej szuflady pod kokpitem, a igły do akupunktury przełożyła wraz z saszetką obok swojego stanika. Cała ta akcja wyglądała jakby pogładziła się po kolanie i poprawiła dekolt. Podniosła się, wygładzając futro na ubraniu i wcisnęła guzik otwierający drzwi. Poprawiła włosy stwierdzając z westchnieniem, że wolałaby być w tym momencie facetem. Zakryła piersi najbardziej jak mogła i naciągnęła kamizelkę na pośladki. Ruszyła w kierunku wyjścia z najbardziej obojętnym spojrzeniem na jakie było ją stać.
OdpowiedzUsuń- Ręce mam trzymać w górze, jak mniemam? - Powiedziała nieco ironicznie stając przed grupą mężczyzn. Zmiękły jej kolana. Było ich sporo. Nie wyglądali na przyjaznych osobników.
- Hope
Chciała ugryźć dolną wargę, ale powstrzymała się. Wzmianka o fiucie przyprawiła ją o dreszcze, jednak adresat dostał po głowie. Chociaż tyle. Wstrzymała oddech, chcieli wszystko przeszukać. Jej umysł wysyłał niemalże znaki ostrzegawcze, widziała różne sceny erotyczne, niezbyt przyjemne dla jej osoby. Zacisnęła szczęki. Skinęła głową ponuro, praktycznie sama do siebie. Nie chciała niczego tracić, lecz to nie od niej zależało. Wyszła jak kręcąc jak najmniej biodrami. Przeklinała każdy cal odkrytej skóry swojego smukłego ciała. Nie patrzyła nikomu w oczy. Była wzrostu większości mężczyzn w hangarze, a nie była niską osóbką. Unikała napalonych i zaciekawionych spojrzeń taksujących ją. Ruszyła w stronę mężczyzny w windzie posłusznie. Miała ochotę się rozejrzeć. Spojrzeć w kierunku statku. Może widziała go po raz ostatni? Myśli otaczających ją ludzi krzyczały same sprośne rzeczy, ilość ludzi i co za tym idących, umysłów doprowadzała ją do białej gorączki. Zbyt wiele na raz. Szła jak pod wpływem narkotyków. Uniosła spojrzenie na nieznajomego przy windzie. Musiała przyznać, że był przystojny. Jego błękitne oczy wydawały się być czyste, jednak musiały coś w sobie kryć. Dlaczego w ogóle się zastanawiała nad tym co mogą kryć? Właśnie plądrują jej kochany statek, do cholery. Stanęła przed blondynem, prostując plecy. Metr osiemdziesiąt na ziemskie przeliczenia dawał jej nieco pewności siebie. Spojrzała mu w oczy, poczuła się trochę pewniej. Czekała, ignorując drganie kolan. Wiedziała, że jej skóra jest delikatna i źle może znieść rewizję.
OdpowiedzUsuń- Hope
Otworzyła oczy słysząc jego głos. Chwila.. miała zamknięte oczy? Czyżby strach do tego stopnia chciał ją odciąć od tej rzeczywistości? Spojrzała zmęczonym wzrokiem na Blondyna. Nie była nawet w stanie zajrzeć do jego głowy. Zrezygnowanie biło od niej na kilometr. Nie chciała już nawet atrakcyjnie wyglądać. Umysł podpowiadał jej, że stojący przed nią mężczyzna nie ma złych zamiarów, ale wszyscy dookoła już tak. Zwrócił się do niej po rasie. Zmarszczyła brwi.
OdpowiedzUsuń- Rozbudowane masz te groźby. - Mruknęła mijając go, trąciła go lekko ramieniem zaciskając wargi, co nie do końca było zamierzone. Przeszył ją lekki prąd, wzdrygnęła się. Musiała uważać. Nie chciała przepraszać, bo miała wszystkiego serdecznie dosyć. Nadla się trzęsła i dziękowała w duchu wszystkiemu co żywe, że jej nie dotknął. Głos blondyna o próbach kombinowania pieścił jej uszy kiedy szła. Miał zmysłowy, lecz pozbawiony żartobliwych tonów głos. Zdobyła się na uniesienie prawego kącika ust. Stanęła za drzwiami i odwróciła się do niego przez ramię. Stała jednak do niego plecami. Widziała wycelowany w nią pistolet, uśmiech zszedł z jej twarzy.
- Wyglądam Ci na kogoś niebezpiecznego? Mam serdecznie dość tych niespodzianek, mógłbyś mi oszczędzić celowania we mnie? - Zaczęła odwrócona prawym profilem do Blondyna, patrzyła jednak przed siebie. Bała się spojrzeć na niego prosząc o opuszczenie broni. Był dla niej nieodgadniony, nie myślał zbyt wiele. Może po prostu zagłuszały ją plany mężczyzn z hangaru? Czego ona nie usłyszała.. czuła się psychicznie rozdziewiczona. Balansowała na cienkiej linie, lecz powoli z nadmiaru emocji zaczęło jej być wszystko obojętne. Pozwoliła zsuwającej się po jej ramionach kurtynie włosów zakryć swoją twarz i czekała na odpowiedź, nadal zwrócona plecami do Blondyna.
- Hope
No dobrze. Jednak nie było tak wspaniale, jak się zapowiadało. Jej prośba o opuszczenie broni została praktycznie zignorowana i.. dowiedziała się, że Blondyn nienawidzi innych ras. Odwróciła się do niego przodem, słuchając. Chciała zacząć szczekać, zacząć pytać jaka jest w tym wszystkim jej wina, lecz oparła się jedynie plecami o ścianę windy. Zdobyła się na patrzenie mu w oczy, które teraz wypełniała u niego płomienna nienawiść. W pewnym stopniu ją to bawiło, jednak okoliczności nie pozwalały na jakikolwiek humor. Kiedy myślała, że jest źle, wtedy otworzyły się drzwi windy i było jeszcze gorzej. Piraci, wszędzie piraci. Kolejna fala myśli, kolejna fala chorych scen z nią w roli głównej. Spojrzała na ścianę windy, niezbyt chętna do opuszczenia jej. Zacisnęła dłonie w pięści, po czym od razu je poluzowała. Nie warto było się sprzeczać. Słuchanie jęków, sprawianie przyjemności.. jedyną przyjemność, jaką mogli jej sprawić, to zabić się. Poczuła jak przez jej ciało przepływa adrenalina. Miała ochotę rzucić się do ucieczki.. tylko dokąd? Była bezbronna. Zaglądając w przyszłość widziała jedynie siebie tracącą dziewictwo z każdym na kogo spojrzała. Był to naprawdę straszny widok. Wiedziała, że długo nie pozbędzie się tego koszmaru z głowy. Rzuciła ostatnie spojrzenie Blondynowi i odepchnęła się od ściany windy, ruszając do wyjścia.
OdpowiedzUsuń- Zero nienawidzi innych liczb. - Rzuciła cicho niskim głosem w stronę towarzysza z windy tak, by usłyszał to tylko on. Przeszła nie oglądając się za siebie przez grupę mężczyzn, plecy trzymała prosto. Stanęła na końcu tego zrzeszenia, gdzie miała więcej miejsca na swobodne oddychanie. Erotyczne myśli przestały jej przeszkadzać. Stały się nieodłącznym elementem tamtego miejsca. Odwróciła się w stronę windy czekając co może się stać. Jej oddech był urywany.
- Hope
Usłyszała odpowiedź Blondyna i zdobyła się na niewielki uśmiech. Wycelowała go jednak w przestrzeń gdzieś ponad tym wszystkim. Dobrze to ujął, odbijając piłeczkę. Żałowała, że w tym wszechświecie istniała nienawiść, dogadaliby się. Jej zamyślenia przerwał jeden z piratów, wbijając jej na krótko i dosyć boleśnie lufę w plecy. Ocknęła się nie wydając dźwięku. Spojrzała w kierunku celi trzeźwym wzrokiem, ignorując zaczepki 'strzegącej' jej hołoty. Nagle plugawe myśli ucichły. Poczuła, że coś się dzieje nie tak. Coś się wydarzy. Usłyszała w głowie ostrzeżenie, które było niczym pisk. W tym samym momencie dostrzegła, że piraci także zaczęli się rozglądać.. i nagle usłyszeli potężną eksplozję. Wszystko dookoła zaczęło się trząść. Z nagłego ataku paniki włosy Kate nieco się uniosły z powodu aerokinezy. Nikt jednak prócz niej tego raczej nie dostrzegł, a podmuch ją nieco otrzeźwił. Usłyszała wycie alarmu, ujrzała czerwone światło i przekrzykującego hałasy pirata. Klął i klął, a z gąszczu przekleństw wygrzebała polecenie. Ujrzała myśliwca lecącego w ścianę fregaty i na jej twarz wsunął się szok. Kolejny wybuch, wszystko się zatrzęsło, poczuła jak wpada na jakieś ubite cielsko pirata i odskoczyła. Ktoś upadł, strzelając tym samym z pistoletu, a wystrzał trafił jakiegoś osobnika w twarz. Zasłoniła dłońmi usta, nie chcąc krzyczeć. Rozbryzgana krew wraz z mózgiem nie zaszokowała tylko jej. Zapanował niemały haos, Kate poczuła jak ktoś wymiotuje. Postać zwracająca treści żołądka szybko została wyniesiona. Jakby tego było mało, ten, co zastrzelił swojego sojusznika wycelował w Kate rozkazując jej ruszenie się z miejsca. Och, długo nie musiał czekać. Zacisnęła wargi boleśnie, po czym ruszyła biegiem w kierunku swojej 'celi'. Tylko jak miała wejść do środka? Dookoła panował rozgardiasz. Stanęła obok niej i oparła się plecami o ścianę, chowając się za niewielki słup obok celi. Jej oddech przyspieszył, starała się wyłapać jakikolwiek dźwięk, myśli, cokolwiek. Nie dostrzegała jednak nikogo i niczego, prócz celi naprzeciw niej. Przewidywanie przyszłości z powodu nadmiaru emocji także jej szwankowało.
OdpowiedzUsuń- Hope